Zapewne w ciągu około miliona lat człowiek wędrował po Ziemi i wiódł zgoła niepewną egzystencję. Wszelako w ciągu ostatniego tysiąclecia zaciągnęliśmy pewną możliwość kontrolowania naszego bezpośredniego otoczenia i osiągnęliśmy pewien stopień bezpieczeństwa. Co więcej w niewiarygodnie krótkim czasie, w ciągu ostatnich dziecięcioleci, zwłaszcza od chwili gdy zaczęliśmy użytkować energię w formie skoncentrowanej i rozwinęliśmy wiedzę medyczną i rolniczą, które doprowadziły do niekontrolowanego wzrostu populacji, nasze własne innowacje ekologiczne zaczęły działać przeciwko nam samym. Być może nawet, że nasza nisza w ekosystemie planety jest mniej pewna teraz niż kiedykolwiek przedtem. Zatruwamy sami nasz świat. Jak pisze Joseph Myler, ?człowiek doprowadził do zatrucia rzek. Zielone pastwiska przekształcił w pustynie. Powietrze przesycił chemikaliami, które zagrażają zdrowiu, i pyłami zmieniającymi klimat. Stanowi on zagrożenie dla samego siebie i innych gatunków”. Do niedawna jedynymi materiałami, które krążyły w biosferze były substancje odżywcze, czyli naturalne nieorganiczne i organiczne składniki protoplazmy. Pierwiastki toksyczne, jak arsen, rtęć czy ołów leżały ukryte głęboko w ziemi, bez możliwości wpływu na procesy życiowe. Każdy cykl substancji odżywczej powtarzał się z roku na rok bez istotnych zmian. Poprzez każdy ekosystem przepływała z wolna energia słoneczna, gromadząc się stopniowo w zwartym podłożu lasu i jeziora, a także w organicznym mule dna oceanu. Stężenie tlenu zużywanego przez zwierzęta równoważone było stężeniem dwutlenku węgla uwolnionego w procesach oddychania, stąd ilość obu gazów w ekosystemie nie podlegała ostrym wahaniom. Człowiek, podobnie jak pozostałe gatunki, nie miał wpływu na ciągłość wszystkich cykli.